Po niezliczonych rozmowach ze Zgredkiem i podsumowaniu błędów popełnionych przez ekipę (żeby wymienić tylko kilka: źle przygotowane szalunki, nie zachowanie wymaganych kątów i szerokości ław, wylanie pancernego ganku, nie wyrównanie betonu, ucieczka z miejsca zdarzenia) dochodzimy do wniosku, że na dłuższą metę ta współpraca nie ma sensu - pożytku z tego nie ma żadnego, koszty zmarnowanych materiałów ogromne, nerwy zdecydowanie zbyt duże. Jeśli nie będą w stanie naprawić szkód na swój koszt (co jest zresztą zapisane w umowie) to musimy się rozstać.
Informuje kierownika budowy o sytuacji i proszę żeby przyjechał w poniedziałek wieczorem na spotkanie z ekipą. Bądź co bądź reprezentuje nadzór na tej budowie i to on powinien powiedzieć im o popełnionych zaniedbaniach. Na początku strasznie kręci nosem, że to zupełnie nie spotykane żeby kierownik tyle razy przyjeżdżał do fundamentów, a w ogóle to poniedziałek mu nie pasuje. Na szczęście w końcu się zgadza.
Pozostaje uzbroić się w argumenty i przygotować do rozmowy z Panem Markiem. Nie stać nas na kolejne błędy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz