Umówiliśmy się z Panem Czarkiem na oglądanie budowli. W końcu zanim zdecyduje się na naprawianie po szkodnikach musi wiedzieć na co się porywa (i pewnie jak to wycenić).
Na miejscu Pan Czarek przeciera oczy ze zdumienia, wygląda na zniesmaczonego i w pewien sposób zażenowanego, że coś takiego w ogóle może być miejsce. Kolejne szczegóły przyjmuje z coraz większym zdumieniem. Opowiadamy, mu trochę o pracy poprzedniej ekipy, również o tym, że Pan Michał miał do nas pretensje, że przez 2 tygodnie chodził po kolana w błocie (a że w klapkach to już jego sprawa), na to Pan Czarek mówi krótko "To zły zawód wybrał" - dokładnie tak samo my to wtedy skwitowaliśmy :))
Nasz nowy potencjalny budowniczy chodzi po "fundamentach" co chwilę zerkając w projekt, łapie się za głowę i mruczy coś pod nosem. Następnie bierze miarkę i zaczyna mierzyć odległości, grubości ław itp. Widać, że coś mu wyraźnie nie pasuje bo cały czas patrzy w projekt i mierzy to samo po kilka razy.
Pomiar zakończył się ekspertyzą: odległości między ławami nijak się mają do tego co mówi projekt, słupy (m.in. pod kominy) są nie tam gdzie być powinny, a nasza piękna skośna ściana pod kominek zaczyna się i kończy w nieodpowiednim miejscu. Opinia Pana Czarka na temat jakości wykonania nie pozostawia złudzeń na temat fachowości poprzedników.
Po ekspertyzie Pan Czarek od razu przechodzi do proponowanych rozwiązań. Nareszcie ktoś kto mówi co można zrobić i jak najlepiej to zrobić, a nie bezradnie rozkłada ręce i czeka na dyspozycje. Pan Czarek mówi, że na istniejących fundamentach będzie trzeba zrobić nowe szalunki (tym razem na prawidłowe szerokości ław) i na nowo wylać, kominy przezbroić, w garażu dołożyć słupy, których tamci w ogóle nie uwzględnili.
Pytamy czy znów będzie potrzebny geodeta. Patałachy tak pozaznaczali osie budynku, że teraz już za nic nie wiadomo gdzie właściwie mają być. Pan Czarek początkowo mówi że nie chce narażać nas na dodatkowe koszty, ale po chwili dochodzimy do wniosku, że bezpieczniej będzie wykonać pomiary na nowo. W końcu 600 zł jakoś przebolejemy, a jak przy odbiorze okaże się, że dom stoi w złym miejscu to dopiero zaczną się problemy.
Pan Czarek sprawdził też czy bloczki fundamentowe, które kupiliśmy są w porządku. Sprawdzenie wyglądało dosyć zaskakująco. Pan Czarek wziął jeden bloczek i z impetem rzucił go na drugi. Wziął w ręce połamany bloczek, przyjrzał mu się i orzekł "nada się" :)
Dochodzimy do kwestii "ile nas będzie ta przyjemność kosztować". Okazuje się, że cena Pana Czarka tylko odrobinę różni się od tego co zaproponowali fachowcy z bożej łaski. W takim układzie potwierdzamy, ze jesteśmy zainteresowani i umawiamy się na podpisanie umowy. Pan Czarek będzie mógł zacząć po Bożym Ciele czyli już za tydzień :)
W domu dokonujemy odkrycia, które sprawia, że długo i kreatywnie klniemy. Otóż w momencie kiedy szukaliśmy ekipy przez szukajfachowca.pl zgłaszali się różni ludzie, m.in. ... Pan Czarek. Dziś ciężko dokładnie powiedzieć dlaczego wtedy się z nim nie spotkaliśmy... jedno jest pewne - żałujemy, oj żałujemy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz