7 czerwca 2011
kopania fundamentów ciąg dalszy.. miało być lepiej a jest chyba gorzej. To co zostało wczoraj wykopane się poobrywało a wody jest coraz więcej. Jakieś "szalunki" się pojawiły ale raczej na zasadzie 3 desek na krzyż żeby się nie zawaliło. Koparka wybiera co może. Wykop pod ganek zawalił się w całości więc wybieramy cały prostokąt. Wszechogarniające błoto zaczyna Panom dokuczać - zastanawiam się kto jest bardziej załamany ja, czy oni.
Przyjeżdża kierownik - teraz jest zaskoczony i załamany. Mówi, że czegoś takiego to on jeszcze nie widział i kto do tego dopuścił - a mówiłam mu, że nie jest dobrze. Pokrzyczał na ekipę, powiedział że byle jak robią ale nic konstruktywnego dla nas się nie wydarzyło.
Na miejscu pojawia się nieoceniony Zgredek (zwany również Tatusiem) - minę ma nie tęgą. Inspektor Królik skacze radośnie ale to dla tego że nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji - dla niej błoto oznacza głównie brudne łapy i konieczność jechania do domu na kocu :) Zgredek po wielu kosztownych koncepcjach dotyczących drenów opasających perspektywiczny budynek orzeka że nie ma innej rady jak szalowanie, robienie nieco szerszych ław, wybranie błota, nasypanie na spód suchego betonu, włożenie zbrojenia i zalanie. Ekipa została poinstruowana i tak właśnie mają robić.
Niestety mamy wrażenie, że problem przerasta Pana Michała. W końcu to chyba nie ja powinnam pocieszać wykonawcę, że jakoś to będzie.. Jedziemy do Pana Marka (czyli jego szefa) na budowę kilka kilometrów obok.
U Pana Marka na budowie wszystko elegancko, też zaczynał wczoraj a fundamenty już wylane, wszystko czyściutko i równiutko. Mówimy o naszych obawach, zaznaczamy, że Pan Michał zdaje się nie panować nad sytuacją. W zamian dowiadujemy się, że Pan Michał miał jakieś zastrzeżenia co do sposobu wytyczenia budynku przez geodetę (że niby za mało punktów naniósł czy coś tego typu). Geodeta był na miejscu - trzeba było zgłaszać potrzeby jak był a teraz to już herbata po obiedzie (podobno to powiedzenie w niektórych przypadkach zawiera musztardę zamiast herbaty, ale ja byłam wychowana w kulturze herbaty do obiadu :P ). Na koniec rozmowy prosimy Pana Marka żeby chociaż raz dziennie wpadł do nas na budowlę i wydawał dyspozycje, bo Panowie sami nie bardzo wiedzą co mają robić, a nasz urlop budowlany właśnie się skończył. Zakładamy, że skoro prosimy, a na budowie są wyraźne problemy to nas posłucha. Głodni zmęczeni i załamani jedziemy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz