niedziela, 2 września 2012

let there be light

Odkąd możemy spać w domu wakacyjne weekendy nabrały zupełnie nowego wymiaru. W sobotę rano pakujemy bambetle, jakieś jedzenie i jedziemy. Tym razem pora na postęp technologiczny - panowie zamontowali nam napęd do bramy i teraz wystarczy zrobić "klik" i brama się otwiera :) wchodzenie drzwiami nagle zrobiło się jakby mniej fajne ;)

Przyjechał też elektryk, żeby podłączyć nasz dom do prądu. Tzn, teraz prąd jest już nie tylko w wiatrołapie ale też w kilku innych podstawowych miejscach w domu. Mamy też pierwsze żarówki - najważniejsze w salonie i w kiblu, teraz można sikać nawet w nocy.

Pojechaliśmy też zamówić kominek - w końcu zdecydowaliśmy się na Romotop. Pan od kominka jest na pewno bardzo mądry w kwestii kominków, ale też ubi na każdym kroku pokazać, że sprzedaje ludziom coś, o czym oni nie mają zielonego pojęcia, co trochę mnie wnerwia, ale cóż, nie wszystkich muszę lubić. Do kominka zaproponowano nam kota gratis :) tak się akurat złożyło, że Pan od kominka znalazł u siebie kociaki i szuka dla nich domu. Fakt, że urokliwce z nich nieprzeciętne, ale w gruncie rzeczy nigdy nie marzyłam o kocie.

Po południu mamy gości - Dziadki, Mamusię i Młodocianych... i ciasto oczywiście :)


ścianka telewizyjna ;)



mebel :) regał od Dziadka - bardzo przydatny

oldschoolowe wiadro od Babci ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz