Po tynkach znowu nazbierały się gigantyczne ilości śmieci, więc znów spędzamy upojny weekend przerzucając worki, folie, gruz, butelki i inne arcyciekawe przedmioty z bezkształtnej kupki do kontenera na śmieci.
Skoro mamy już tynki to powinniśmy się szybko zainteresować tematem wylewek, żeby wszystko razem sobie później schło. Chodzi o to, że w czasie schnięcia nie bardzo można cokolwiek robić, więc dobrze by było nie tracić czasu najpierw na tynki, później na wylewki - mogą sobie schnąć razem. A dlaczego nie można nic robić? być może dlatego, że to dobra wymówka żeby trochę odpocząć ;) nie do końca - chociaż fakt, całkiem atrakcyjna perspektywa. Chodzi o to że następnym krokiem jest ocieplenie dachu wełną mineralną, a jeśli wełna złapie wilgoć to za nic nie da się jej wysuszyć a co więcej może zapleśnieć, zgnić itp. I wtedy zamiast izolacji jest duży problem.
Żeby zrobić te wylewki to po pierwsze trzeba znaleźć kogoś kto je zrobi, ale wcześniej trzeba zdecydować gdzie chcemy mieć ogrzewanie podłogowe. I tu kolejny dylemat - z jednej strony fajnie by było nie mieć grzejników, bo to nic ładnego. Ok, istnieją ładne grzejniki, ale nie przypominam sobie żebyśmy ostatnio wygrali w totka, wiec załóżmy, że nie istnieją wcale. A z drugiej strony na ogrzewaniu podłogowym nie można położyć każdego rodzaju podłogi. I znów sprostowanie, jesteśmy dorośli, biali i wolni (jak mawia jedna Katarzyna) więc możemy robić co nam się podoba, ale nie ma sensu najpierw wydawać kasy na ciepłą podłogę, żeby później przykryć ją np. drewnem, które jest izolatorem (i również wydać na nie niemałą fortunę). Przyjmujemy więc następującą taktykę: tam gdzie jesteśmy w stanie zaakceptować kafelki będzie ogrzewanie podłogowe, tam gdzie chcemy mieć drewno albo panele - grzejniki.
Spotykamy się z Panem od Wylewek (poleconym przez Pana Czarka), który określa na jakiej wysokości mamy mieć tą wylewkę, a z tego też wynika ile styropianu możemy dać na podłogę. Wychodzi, że mamy miejsca na 20 cm - to całkiem przyzwoity wynik, powinno być cieplutko. Niestety wychodzi też na to, że schody, które Pan Czarek tak ładnie zrobił, nie do końca się w ten wymiar wpisują. Pierwszy schodek będzie bardzo niski, a ostatni wysoki. Prawdopodobnie to efekt tego, ze gdzieś się w komunikacji pogubiliśmy i raz mówiliśmy, że styropianu będzie 15 a raz 20... no nic, sytuacja do uratowania, trzeba będzie trochę schody nadlać i będzie działało.
Hydraulik dogadany, mają zacząć jeszcze w tym tygodniu.