poniedziałek, 12 marca 2012

więcej szczęścia niż rozumu

Dziś kolejny urlop budowlany :) może nie jest to to samo co leżenie pod palmą, ale tak czy inaczej to dobra odskocznia od pracy. Na dodatek wiem jaki jest cel, widzę efekt i na wiele rzeczy mam wpływ. Minus tylko taki, że to ja płace, a nie mi płacą. Cóż, nie można mieć wszystkiego.

Rano przyjeżdżają rekuperaki, czyli panowie z LINK-AIR. Oprócz ekipy od robienia, przejechało dwóch panów od mówienia. Typ biznesmena ze słuchawką bluetooth przyrośniętą do ucha. Panowie opowiadaj mi jak ta cała instalacja ma wyglądać, ustalamy w którym miejscu mają być anemostaty itp. Zadają też podchwytliwe pytania, typu "Czy w kuchni będzie sufit podwieszany?" a bo ja wiem... Na pewno będzie w korytarzu, bo tam chcemy zrobić punktowe światełka, które muszą być schowane w zabudowie. Jak podejść do sufitu w kuchni to jedna z większych zagadek. Fajnie by było żeby sufit był na równej wysokości, ale z drugiej strony nie chcemy żeby był za nisko nad oknem. Wypytuje więc panów jak duża jest zabudowa i ile tego sufitu podwieszanego byłoby nam potrzebne. Magiczna cyfra to 11 cm. Mierze wysokości koło okna i przy podciągu między salonem a kuchnią i wychodzi, że na tyle mogę się zgodzić. Na wszelki wypadek pytam czy gdybyśmy zmienili zdanie będzie można zrobić anemostat w ścianie - będzie można. Mój nieoceniony małżonek wynegocjował z panami również instalacje DGP (powietrze z kominka idzie kanałami do pomieszczeń i je ogrzewa). Ustalamy, że ma nam chuchać w łazienkach, sypialni i wiatrołapie. Z tym wiatrołapem to nie wiem czy to ma sens, ale jest blisko i można przeciągnąć kanał.

Korzystając z urlopu budowlanego jadę do mojego wiejskiego fryzjera. Wracając zauważam we wstecznym lusterku znajomy samochód - to Diabły :) Miałam do nich dzwonić żeby podłączyli kominki kanalizacyjne na dachu. Mówili, że w marcu będą robić jakiś dach w okolicy i wtedy mogą wpaść. Oczywiście zapomniałam zadzwonić. Skręcam w naszą uliczkę a Diabły za mną, okazało się, ze nie tylko ja mam pamięć do samochodów :) Główny Diabeł przywitał się i od razu zabrał do roboty. Tym razem wszedł po ścianie na nieistniejący strych - człowiek kozica.

W międzyczasie pojawił się jeszcze Pan od okien, bo znów rozregulowały nam sie drzwi tarasowe. Trochę to wkurzające, ale przynajmniej przyjeżdżają poprawiać bez kręcenia nosem.

I tak oto znów wyszłam wcześniej niż do pracy i wróciłam później niż z pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz