oj dobro :) jednak nie ma to jak wakacje :) Kiedy wyjeżdżaliśmy to tradycyjnie padało, i również tradycyjnie przestało dopiero w Czechach. Po drodze w tamtą stronę mieliśmy jedną małą przygodę. W Częstochowie Jacek jakby "zapomniał", że jedziemy z kuframi i na chwilę zaklinowaliśmy się między ciężarówkami.. na szczęście tylko na chwilę i udało się wyjść z sytuacji bez szwanku.
Pierwszego dnia dojechaliśmy do Shombately (dawno temu wybraliśmy to miejsce na nocleg bo to jedyna nazwa w sensownej odległości, którą umieliśmy wymówić... później okazało się, że tylko nam się tak wydaje bo Węgrzy wymawiają ją zupełnie inaczej niż my ;) ). Przyjechaliśmy na dobrze znany nam kemping gdzie mieliśmy zarezerwowany domek. Po przejechaniu ponad 700 km, z czego większość w deszczu marzymy tylko o tym żeby się położyć. Idę do Pani na recepcji, która właściwie nie mówi po angielsku tylko raczej po niemiecku, a ja pomimo szczodrych inwestycji moich rodziców i lat spędzonych z bardzo sympatyczną grupą językową umiem powiedzieć "wasser fur hund". Standardowo daje Pani paszporty, a w zamian dostaje jakąś plakietkę z numerkiem. Wszystko fajnie, ale nie ma kluczyka. Pytam wiec jak mam ten domek otworzyć, a Pani na to, że dała mi numerek naszego pola pod ..namiot. Zrobiło mi się gorąco. O co z tym w mordę jeża chodzi, że jak przyjedziesz motocyklem to wszyscy myślą, że będziesz spać w namiocie? Poważnie, w 9/10 sytuacjach jeśli mówię komuś, że jedziemy gdzieś motocyklem, albo gdzieś pojechaliśmy to natychmiast pada pytanie czy spaliśmy w namiocie. WTF? czy to chodzi o to, że skoro z własnej woli skazujesz się na jazdę deszczu i mokrej skórze zamiast w wygodnym klimatyzowanym autku, to jakby z automatu oznacza, że gardzisz takimi zdobyczami cywilizacji jak mięciutki materac, czysty ręcznik i łazienka w pokoju?
Na szczęście sytuację udało się odkręcić i nie musieliśmy spać pod gołym niebem.
 |
kucyk w pełnym rynsztunku :) płetwy nie chciały wejść do rolki więc jadą na zewnątrz :) |
Zgodnie z planem pierwsze 3 dni spędziliśmy w Rovinij. Przez pierwsze dni wyjazdu zupełnie nie mogę się przyzwyczaić do tego, że mam się martwić wyłącznie tym czy starczy kremu do opalania. Odpoczywanie w środku sezonu budowlanego wydawało mi się .. niewłaściwe - jak użycie noża do spagetti. Szczęśliwie picie piwa patrząc na morze pomaga i szybko mi przeszło :)
Rovinij jest super. Zupełnie inne niż Dalmacja, ale fajne. Jedna różnica, którą szybko można zauważyć to skład turystyczny - na południu najliczniejsze grupy oprócz Polaków, to Czesi, Słowacy, Słoweńcy, trochę Niemców. Za to na północy masę Włochów - rozpoznanie ich nie stanowi najmniejszego problemu - podczas kiedy nam jest gorąco w szortach oni chodzą w dzinsach rurkach, koszulach zapiętych pod szyję i kozaczkach. A kiedy pod koniec dnia my padamy na pyszczki,oni właśnie szykują się do wyjścia, oczywiście bez szpilek wyjść się nie da.
 |
| na miejscu można było wypożyczyć rowery, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć całkiem sporo okolicy :) |
 |
| Rovinj - stare miasto |
 |
| amfiteatr w Puli |
3 dni szybko minęły, ruszyliśmy do Igrane. A tam.. jesteśmy już właściwie jak w domu :) tyle, że ciepłym i słonecznym :)
 |
Ja, czyli Kapitan Żbik :) moje uszy robiły furorę, na stacjach benzynowych każde dziecko miało banana od ucha do ucha nawet pan pogranicznik chciał mnie smyrać za uszkiem :)) |
 |
| Igrane, i wszystko jasne :) |
 |
| ach Pikiel :~( |
 |
| zastanawiałam się kiedyś czy to może mi się znudzić ... nie, nie może :D |
 |
podróże palmą to taka jakby tradycja, zejście na plaże jest wąskie, więc wygodniej jest nią popłynąć pod dom. Czasem ładujemy się tam z całym dobytkiem i płyniemy jak ślimak.. wodny :) |
 |
za każdym razem mieliśmy ambitny plan, żeby dojść do kolejnej wioski - Draśnice. W tym roku w końcu się udało, nic specjalnego tam nie ma, ale i tak, to ważne osiągnięcie ;) |
 |
| a na kamieniu siedzi krab |
 |
| Igrane, nocą jeszcze piękniejsze |
 |
| Kucyk gotowy do drogi |
 |
Do tej pory tylko słyszeliśmy o korkach na autostradach, ale traktowaliśmy to bardziej w kategorii urban legend, niż czegoś co faktycznie może się zdarzyć. Tym razem droga powrotna była wyjątkowa.. upał dochodził do 39 stopni, na stacji wypijaliśmy butelkę wody w czasie poniżej pół minuty.
|
I koniec wakacji ... szkoda, ale z drugiej strony strasznie jesteśmy ciekawi jak wygląda nasz dom w kolorze :)