Święta za pasem a u nas sezon budowlany w pełni. W środę hydraulik zaczął pracę. Żeby było zabawniej ekipa śpi na miejscu (grudzień!) bo nie chcą tracić czasu na dojazdy. Na początku trochę mnie ta informacja przeraziła, bo jakby nie było jest zimno, a budynek nie ocieplony, o ogrzewaniu nie wspominając. Pojechaliśmy sprawdzić jak im idzie. Pierwsza śmieszna sprawa to fakt że z daleka widać że w domu się świeci :) dziwne uczucie - ktoś mieszka w naszym domu! i to zanim my tam zamieszkaliśmy. Na miejscu okazuje się, że wcale nie jest jak w lodówce, bo panowie mają kozę (taki piecyk, nie zwierze - chociaż zwierze pewnie też trochę ciepła daje), podłączyli ją do komina, palą i mają ciepło. Prace posuwają się dosyć sprawnie. Rurki są ładnie zaizolowane i sensownie to wszystko wygląda.
Dziś spotkaliśmy się z elektrykiem żeby wyznaczyć punkty i podpisać umowę. Elektryka to chyba jeszcze gorszy koszmar niż wyznaczanie punktów z wodą. Punkty wodne są o tyle proste, że wiadomo, że wodę i kanalizację chcemy mieć w łazience i w kuchni i jedyny problem to sensowne rozmieszczenie sprzętów. Z prądem nie jest już tak dobrze, bo niby wiadomo, że w każdym pokoju chce się mieć światło, ale jak, widząc jedynie mury, określić gdzie będzie Ci potrzebne gniazdko i jakie, albo gdzie chcesz mieć kinkiet a gdzie małą lampkę? a może lampa stojąca? no a jak będą święta? fajnie byłoby mieć na zewnątrz światełka, a co z podświetleniem szafek w kuchni? a jakiej szerokości będzie lustro w łazience? to też ważne bo przecież potrzebujesz kinkietu nad lustrem i gniazdek żeby podłączyć suszarkę, może gdzieś chciałbyś mieć podwieszany sufit podświetlony listwą led? no pewnie byłoby fajnie... to teraz pomyśl jeszcze gdzie chcesz mieć włączniki do tych wszystkich dekoracyjnych świecidełek. Masakra! na tym etapie właściwie trzeba zadecydować jak będzie stało łóżko w sypialni bo przecież lampki nocne, które zazwyczaj ustawia się z boku też muszą mieć skądś zasilanie... No nic, jakoś poszło i mamy te punkty wyznaczone, a czy dobrze to się pewnie okaże gdzieś za rok a może i później. W praktyce pewnie i tak wyjdzie, że coś mogłoby być w innym miejscu a coś innego jest całkowicie zbędne.