sobota, 24 grudnia 2011

choinka, choinka, trala lala la, la la, la!

Świąteczny nastrój zaczaił się w kącie i dopadł nas znienacka :) co prawda tych świąt nie spędzimy jeszcze w nowym domu (przynajmniej w rozumieniu obżerania się pierogami i ciastem, popijaniu grzanego wina przed kominkiem i oglądania Kevina samego w domu z mięciutkiej kanapy), ale przynajmniej na chwilę musimy do domu wpaść. Co więcej, uważam że każdy porządny dom powinien na święta posiadać choinkę.   Tym bardziej jeśli ma komin. Bo skoro Mikołaj ma którędy wejść, to musi też mieć gdzie zostawić prezenty :)) ciasteczek i mleka na wabia nie zostawiamy, bo chcemy zwabić Mikołaja, a nie mrówki i mole spożywcze  :)
Jedziemy więc kupić malutką choinkę w doniczce. Okazuje się, że wcale nie jest to takie proste, bo zabraliśmy się za to dosyć późno i handlarze choinkami już się zwijają, albo oferują drzewka w kosmicznych cenach. Udaje nam się jednak dopaść Pana Choinkę, który właśnie się zawija i kupujemy drzewko za 20 złotych (chyba świerk, ale na drzewach znam się tylko tyle, że odróżniam liściaste od iglastych).

proszę jakie piękne drzewo! i koło komina, żeby Mikołaj miał blisko ;)

W tzw. międzyczasie hydraulik zrobił wszystko co miał zrobić, co oznacza, że ciężko poruszać się po domu bo po podłodze biegną rury w których w przyszłości będzie płynąć woda. Trzeba teraz strasznie uważać żeby się nie potknąć. Elektryk też już zaczął, ale dopiero kilka dni temu, a trochę mu się zejdzie. Teoretycznie ma pracować między świętami a sylwestrem ale jak wyjdzie w praktyce to się okaże.

sobota, 17 grudnia 2011

zima? jaka zima?!

Święta za pasem a u nas sezon budowlany w pełni. W środę hydraulik zaczął pracę. Żeby było zabawniej ekipa śpi na miejscu (grudzień!) bo nie chcą tracić czasu na dojazdy. Na początku trochę mnie ta informacja przeraziła, bo jakby nie było jest zimno, a budynek nie ocieplony, o ogrzewaniu nie wspominając. Pojechaliśmy sprawdzić jak im idzie. Pierwsza śmieszna sprawa to fakt że z daleka widać że w domu się świeci :) dziwne uczucie - ktoś mieszka w naszym domu! i to zanim my tam zamieszkaliśmy. Na miejscu okazuje się, że wcale nie jest jak w lodówce, bo panowie mają kozę (taki piecyk, nie zwierze - chociaż zwierze pewnie też trochę ciepła daje), podłączyli ją do komina, palą i mają ciepło. Prace posuwają się dosyć sprawnie. Rurki są ładnie zaizolowane i sensownie to wszystko wygląda.

Dziś spotkaliśmy się z elektrykiem żeby wyznaczyć punkty i podpisać umowę. Elektryka to chyba jeszcze gorszy koszmar niż wyznaczanie punktów z wodą. Punkty wodne są o tyle proste, że wiadomo, że wodę i kanalizację chcemy mieć w łazience i w kuchni i jedyny problem to sensowne rozmieszczenie sprzętów. Z prądem nie jest już tak dobrze, bo niby wiadomo, że w każdym pokoju chce się mieć światło, ale jak, widząc jedynie mury, określić gdzie będzie Ci potrzebne gniazdko i jakie, albo gdzie chcesz mieć kinkiet a gdzie małą lampkę? a może lampa stojąca? no a jak będą święta? fajnie byłoby mieć na zewnątrz światełka, a co z podświetleniem szafek w kuchni? a jakiej szerokości będzie lustro w łazience? to też ważne bo przecież potrzebujesz kinkietu nad lustrem i gniazdek żeby podłączyć suszarkę,  może gdzieś chciałbyś mieć podwieszany sufit podświetlony listwą led? no pewnie byłoby fajnie... to teraz pomyśl jeszcze gdzie chcesz mieć włączniki do tych wszystkich dekoracyjnych świecidełek. Masakra! na tym etapie właściwie trzeba zadecydować jak będzie stało łóżko w sypialni bo przecież lampki nocne, które zazwyczaj ustawia się z boku też muszą mieć skądś zasilanie... No nic, jakoś poszło i mamy te punkty wyznaczone, a czy dobrze to się pewnie okaże gdzieś za rok a może i później. W praktyce pewnie i tak wyjdzie, że coś mogłoby być w innym miejscu a coś innego jest całkowicie zbędne.

wtorek, 13 grudnia 2011

okna w dachu

Dziś znów przyjeżdżają Diabły :) Bank łaskawie pozwolił nam dalej budować ich dom więc możemy wstawiać okna dachowe. Jest grudzień ale jest cieplutko jak we wrześniu :) Tym razem biorę urlop, bo po ostatniej przygodzie wolę być na miejscu - przynajmniej na początku i na końcu, bo patrzeć im na ręce nie będę. Będę miała chwilę na rozejrzenie się za jakimiś świątecznymi prezentami :)

Oprócz okien Diabły mają też zamontować rynny. Swoim zwyczajem działają sprawnie i szybko :)

od frontu za wiele się nie zmieniło

tu między rynną a domem będzie styropian - Diabły wystawiły rynny na takich pzedłużkach  żeby później można było je łatwo zamontować

najwięcej nowości jest od strony ogrodu

przez to okno będzie można obserwować świat (głównie niebo) siedząc w wannie :) 

a tego okna najprawdopodobniej nigdy nie umyjemy  :)) ale za  to daje dużo światła  - dopóki będzie czyste ...hmmm

a to nie jest okno tylko "wyłaz dachowy" służy do wychodzenia na dach - tzn ludziom  służy bo ja się tam zdecydowanie nie wybieram

Wieczorem przyjeżdża nowy hydraulik - Pan Robert. Znów musimy ustalić gdzie co będzie, Niby już raz to robiliśmy, ale wtedy chodziło o parter poza tym teraz trzeba ustalić więcej szczegółów, np. czy chcemy mieć cyrkulację. No może i chcemy, ale co to takiego? A więc cyrkulacja to takie sprytne coś co sprawia, że ciepła woda krąży po instalacji i wyskakuje od razu kiedy znienacka odkręci się kran. Czyli nie tak jak w większości domów, które znam, że po odkręceniu kranu trzeba cierpliwie czekać aż ciepła woda dopłynie z pieca czy skąd ona tam płynie. Zawsze strasznie mnie to wkurzało, bo zdążę umyć ręce zanim ta ciepła woda do mnie doleci. Bierzemy!
Hydraulik cierpliwie słucha, doradza i w ogóle jest pomocny. W wyniku tych konsultacji zdecydowaliśmy pozmieniać ustawienie sprzętów w łazience - mam nadzieję, że na wygodniejsze :)
Mają zacząć już jutro :)

środa, 7 grudnia 2011

sytuacja opanowana

Zgodnie z obietnicą Pana Tomka od okien błędy zostały naprawione. Pustaki pod oknami są wymurowane na nowo. Prawdopodobnie musieli wymontować okna i zamontować je na nowo, ale teraz jest to zrobione przyzwoicie.

W międzyczasie zdecydowaliśmy się zmienić hydraulika. Mieliśmy już trochę dosyć Pana, który bał się wody  i poddawał się kiedy tylko pojawiały się trudności. Spotkaliśmy się z hydraulikiem poleconym przez kolegę Misiaka. To miłą odmiana, bo w końcu wiem o czym rozmawiamy - Pan jest konkretny, kontaktowy, zadaje sensowne pytania i zwraca uwagę na rzeczy, na które sami byśmy nie wpadli. No i nie marudzi, że w zimę jest zimno, więc jeśli tylko uda się nam odpalić transze to będzie mógł zacząć pracę jeszcze w tym miesiącu :)

sobota, 3 grudnia 2011

niestety, jest źle

Oglądamy okna po jasności i niestety okazuje się, że światło latarki nie kłamało. Mury pod oknami w salonie faktycznie są w kiepskim stanie. Prawdopodobnie okna były nieco większe niż otwory (a były mierzone przez Pana od okien) więc Panowie ten mur podkuli żeby okno się zmieściło. Tyle, że zamiast podciąć go szlifierką to najwidoczniej wzięli młotek i tłukli aż miejsca było wystarczająco.


no i jaki jest sens zamawiania ciepłych okien skoro tak wygląda montaż?

to szare na dole to listwa izolacyjna - powinna być szczelnie połączona z oknem i murem

 Dzwonię do Pana Tomka (od okien) mówię jak się sytuacja przedstawia. Początkowo Pan Tomek mówi, że faktycznie musieli podciąć mur, ale że wszystko jest dobrze. Tłumacze mu że nie jest dobrze i że mur nie jest podcięty tylko potłuczony, ale on chyba nie rozumie o co mi chodzi więc proponuję żeby przyjechał na miejsce i zobaczył na własne oczy jak to wygląda. Na szczęście kiedy zobaczył "fachowy montaż" po jego minie od razu było wiadomo, że nie tak to miało wyglądać i nie tego się spodziewał. Po chwili rozmowy zapewnił, że szkody naprawią. Początkowo mówił jeszcze, że montaż jest z technicznego punktu widzenia ok, ale jak sam mówił wygląda to źle - "mamy bym na budowę nie zaprosił". Skończyło się na tym, że zepsute pustaki mają wyciąć i wymurować na nowo. Szczęście w nieszczęściu, że Pan Tomek jest sensownym gościem i zależy mu na tym żeby klient był zadowolony. Wie, że ekipa dała ciała, przeprosił i obiecał działać. Pozostaje nam wierzyć, że tym razem będzie dobrze.

No a poza tym to okna są ładniutkie :) i w środku jest jakby cieplej i nie wieje. Niby_okna miały swój urok, ale szczelne to nie były :)



czwartek, 1 grudnia 2011

żeby nie było za dobrze...

a miało być tak pięknie. Po montażu okien wieczorem pojechaliśmy na miejsce bo byliśmy strasznie ciekawi jak to jest mieć okna. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało fajnie.. dopóki nie weszliśmy do salonu. Obydwa okna salonowe nie wyglądały najlepiej, a właściwie okna wyglądały ok, ale mury jakieś takie postrzępione.. na miejscu byliśmy oczywiście po ciemku więc zdecydowaliśmy, ze najpierw musimy zobaczyć jak to się przedstawia po jasności, żeby nie podejmować żadnych decyzji w świetle latarki. Na szczęście wcześniej z Panem od okien, że płacimy dopiero jak sobie na spokojnie obejrzymy. Mam nadzieję , że w sobotę okaże się, że to wszystko nam się wydawało..