sobota, 30 lipca 2011

nie tylko podłoga

Pora kończyć opalanie na podłodze, bo Pan Czarek wrócił i zaczyna murować ściany.
W międzyczasie przyjechał Koparkowy, żeby obsypać budowlę dookoła - nie mamy już fosy, ale w sumie chyba lepiej mieć ściany niż fosę (kwestia gustu oczywiście). Pilnowaliśmy, żeby przy tej operacji nie ucierpiały okoliczne żaby, które wyciągaliśmy z kałuż i przenosiliśmy dalej w trawę.

po pierwszym dniu murowania widać już zarysy domu - ciężko jeszcze wyobrazić sobie faktyczny rozmiar. Na etapie poziomu 0 zawsze dom wydaje się mały, ale to się podobno później zmienia.
ściana w paczce :)

oj nie kochają nas dostawcy materiałów... ciężko wjechać i jeszcze trudniej wyjechać




pierwsza ściana już jest, i to nie byle jaka bo od garażu :)

niedziela, 17 lipca 2011

zasłużony odpoczynek

Po ciężkich przeprawach z fundamentami nadszedł w końcu czas żeby trochę odpocząć. Po pierwsze dlatego, że fundamenty muszą się uleżeć, po drugie dlatego, że Pan Czarek korzystając z przerwy technicznej buduje u kogoś innego, a po trzecie dlatego że skończyła się kasa i trzeba poczekać aż bank uzna, że poprzedniej transzy nie przepiliśmy i jesteśmy wystarczająco wiarygodni żeby dać nam więcej.

Odpoczynek nie oznacza, że możemy leżeć na kanapie, bo chudziak trzeba podlewać, więc codziennie jedziemy na budowlę i go podlewamy. Ale jest i czas na przyjemności :)

pierwszy mieszkaniec żabiogrodu :)

Grill w kuchni :)

czwartek, 14 lipca 2011

halo sąsiedzie

Jakiś czas temu poprzez forum Jacek znalazł i nawiązał kontakt z naszymi przyszłymi sąsiadami (tymi, którzy prawie kupili naszą działkę, a później spotkaliśmy się u notariusza). Okazało się że nie tylko będziemy mieszkać koło siebie, ale już właściwie jesteśmy sąsiadami, bo mieszkają w tej samej dzielnicy co my :) Padł pomysł żeby się spotkać. Na początek zaproponowali, żebyśmy przyjechali do nich, ale w końcu stanęło na pizzerii. Nie ukrywam, że odetchnęłam z ulgą bo trochę dziwnie czułam się z pomysłem żeby spotykać się z kimś po raz pierwszy (wymiany uprzejmości u notariusza nie liczę) u niego w domu...Prawdopodobnie mam sporo zalet, ale łatwość nawiązywania kontaktów towarzyskich niestety do nich nie należy. W związku z tym trochę się tym spotkaniem denerwowałam, no bo w końcu obcy ludzie, a ja jestem nieśmiała towarzysko.

Spotkanie było przeurocze. Justyna  i Piotrek to bardzo fajni ludzie. Gadaliśmy tak, jakbyśmy się znali od dawna. Żartowaliśmy, że oni będą hodować kury a my kozę i będziemy ją pożyczać zamiast kosiarki. Jednym słowem super. Będziemy mieli bardzo fajnych sąsiadów :)

środa, 13 lipca 2011

fundamenty zakończone

Przez ostatni tydzień ostro lało. Możemy oczywiście zakładać, że od początku chcieliśmy mieć dom z basenem, ale w rzeczywistości bardziej to wygląda na fosę niż basen. Woda jest teraz o tyle problematyczna, że piasek który jest w fundamentach trzeba zagęścić (czyli ubić) a jeżeli on jest mokry to ubijanie powoduje, że z piasku robi się błoto o konsystencji budyniu. Chodzi się po nim jak po ruchomych piaskach - można nagle wpaść po kolana i wyjąć stopę nie wyjmując kalosza...

Koło weekendu ulewy się skończyły i zaczęły się upały. Zabraliśmy się za odpompowywanie wody z rowu dookoła fundamentów. Nie tylko dlatego że ciężko się chodzi i jest masa komarów, ale przede wszystkim dlatego że fundamenty trzeba będzie ocieplić (obłożyć styropianem) a w wodę się go nie wsadzi.
Piasek też trochę przesechł i można było go zagęścić i zalać betonem (tzw. chudziakiem). Pan Czarek po raz  kolejny udowodnił, że tempo jego pracy jest błyskawiczne. Zdążył już obłożyć fundamenty styropianem i folią kubełkową (która chroni styropian przed wilgocią) a to oznacza, że etap fundamentów mamy zakończony :)

ufff...teraz szybko do banku, żeby odpalić kolejną transzę, bo nieprzewidziane wydatki przy pracach ziemnych mocno nadszarpnęły nasz budżet. Ale co tam. Dziś jest powód do świętowania więc można sobie pozwolić na wino i ptasie mleczko :)



I'm a little tea pot ... :)


czwartek, 7 lipca 2011

dom nad rozlewiskiem

Teraz to już pada na poważnie. Mamy bajoro nie z tej ziemi. Nie ma mowy żeby wejść na działkę w czymkolwiek innym niż w kaloszach (no dobra, wodery też by się nadawały). Pomimo tego Pan Czarek twardo robi swoje. Dziś do środka fundamentów został nasypany piasek (przy pomocy sympatycznego Pana Koparkowego).

Też dziś hydraulik rozkładał instalacje. Żeby mógł to zrobić, my musieliśmy podjąć decyzję gdzie chcemy mieć kible, umywalki, zlewy, pralki, zmywarkę ...no nie powiem trochę to abstrakcyjne podejmować takie decyzje widząc kawałek muru wystający z błota. W projekcie oczywiście jest standardowe rozmieszczenie sprzętów na którym można się wzorować, ale nie do końca nam odpowiadało. Zlew w kuchni przenieśliśmy z rogu pod okno. W rogu będzie miejsce na kuchenkę. To chyba był najbardziej kontrowersyjny punkt, ale w końcu tysiące amerykańskich gospodyń domowych nie mogą się mylić (na amerykańskich filmach zlew zawsze jest pod oknem).

Przez ten deszcz nie można malować bloczków dysperbitem. Pewnie będzie trzeba trochę poczekać aż woda opadnie.

Wieczorem jedziemy zapłacić Koparkowemu. Od niego dowiadujemy się, że nasz hydraulik (Pan Janek) nie zrobił przepustów (czyli przejścia rury pod fundamentem żeby później można było doprowadzić wodę z wodociągu do domu) trzeba będzie to sprawdzić bo nie brzmi dobrze. Koparkowy (jak już wspominałam, przemiły gość ) zaprasza nas żebyśmy obejrzeli jego dom (z jego odbiorem wiąże się zabawna historia, ale chyba nie nadaje się na bloga). Początkowo wykręcamy się że nie chcemy przeszkadzać, że cali w błocie itp, ale jest nieugięty - "Pani wejdzie, może Pani sobie coś podpatrzy" :)) bić się przecież z nim nie będziemy, więc idziemy zwiedzać - przy okazji poznajemy żonę i syna Koparkowego :)

dziś jest tak:


to jedyne zdjęcie Pana Czarka (a raczej jego fragmentu) jaki mamy :)






piątek, 1 lipca 2011

pora założyć kalosze

Dziś zaczęło ostro padać, a ponieważ nasza posiadłość składa się głównie z gliny to zrobiło się niesamowicie lepkie i śliskie błoto. Teraz mogę więc w końcu mogę usprawiedliwić sobie zakup moich pięknych kaloszków :)
Wszystkie ścianki fundamentowe są już wymurowane i teraz nadeszła pora, żeby je zaizolować "izolacją przeciwwilgociową pionową" czyli dysperbitem (to taka czarna maziaja, która wygląda jak smoła i chroni przed wilgocią). Niestety jest to izolacja wodorozcieńczalna, wiec skoro pada to się rozcieńcza i spływa...

kałuża rośnie z dnia na dzień

wesoła kompania tak zbiła szalunki że teraz już nie  ma jak ich zdjąć wiec zostaną w ziemi na wieki ... cena 1m3 desek (które można później wykorzystać) to ok 520 zł