Wczoraj świętowaliśmy urodziny Katarzyny, a właściwie urodziny połączone z parapetówką. Na powitanie Kaśka podjęła nas pysznym chłodnikiem (a generalnie nie lubię chłodników, więc był na prawdę dobry) Tak się składa, że nasze pole trawy jest bardzo blisko Katarzynowego mieszkanka, więc później jedziemy na grilla do nas. To też taka jakby parapetówka tylko, że na trawie :)
 |
| jak na koloniach :)) |
 |
| zdjęcie z tojką - mało kto może się takim pochwalić :D |
Po grillu jedziemy do Kaśki gdzie akcja się zagęszcza. Uczynni koledzy Katarzynki chcieli powiesić na jej pięknej fioletowej ścianie obraz, który od nas dostała, ale niestety praktyka pokazuje, że wiertarkę najlepiej obsługuje się na trzeźwo. Obyło się bez ofiar w ludziach, a obraz jest na szczęście na tyle duży, że zasłoni dziury w ścianie :)
Następnego dnia jedziemy z odsieczą (czyli lodami) do reszty, która balowała zdecydowanie dłużej od nas. To był bardzo udany weekend, chociaż nie obyło się bez przygód - czasem prosta droga może być bardzo niebezpieczna ;)